Danny'ego. To było takie urocze, że zrobiło jej się
ciepło koło serca. Podniósł głowę, zobaczył, że Carrie mu się przygląda, i uśmiechnął się do niej. Ona także się uśmiechnęła. Odruchowo. Zapomniała o wszystkich urazach i upokorzeniach, po prostu było jej miło, że Nik znowu jest z nią i z Dannym. Nie rozumiała tylko, dlaczego jego obecność sprawia, że jej zły humor rozwiewa się jak poranna mgła. - Przepraszam - powiedział, wychodząc do niej na balkon. - Zostawiłem cię samą na cały dzień i teraz chciałbym ci to jakoś wynagrodzić. Carrie już miała się do niego przytulić, ale w porę sobie przypomniała, że jeśli jej życie i życie Danny'ego nie miało być pasmem udręki i samotności, to powinna poważnie porozmawiać z Nikosem. - I co z tego, że mnie przeprosisz, skoro jutro znowu zostanę sama - powiedziała rozżalona. - Nie chcę całymi dniami czekać, aż znajdziesz dla nas chwilę czasu. Oboje z Dannym musimy mieć normalne życie. Chcę się spotykać z ludźmi, mieć przyjaciół. Myślałam nawet o tym, żeby kilka godzin dziennie popracować, chociażby jako trener. R S - Nie musimy rozmawiać o tym w tej chwili - odgarnął jej z czoła kosmyk włosów. Zadrżała, gdy palce Nika jej dotknęły. Coraz trudniej było się skupić na czymkolwiek innym niż własne pragnienie. - Nie możemy odkładać tej rozmowy - upierała się Carrie, chociaż bez przekonania. - Jutro znów gdzieś wyjedziesz i znowu przez kilka dni cię nie zobaczę, a ja nie chcę tak żyć i nie chcę, żeby Danny... - Teraz już będzie dobrze - wpadł jej w słowo Nikos. - Skończyłem, co miałem do zrobienia, i nigdzie się nie wybieram.. Jutro będziemy mogli spokojnie porozmawiać. - Ale ja muszę wreszcie coś z tobą ustalić - zaczęła, ale Nik pocałował ją w szyję i myślenie stało się całkiem niemożliwe. - Jutro - szepnął jej Nik do ucha. - Daję słowo, że jutro sobie porozmawiamy. Chciała zaprotestować, ale znów ją pocałował i Carrie przywarła do niego całym ciałem. - Dzisiaj będę się z tobą kochał -powiedział cicho, przerywając na chwilę pocałunek. - Niech to będzie nasza noc poślubna, skoro prawdziwa nam się nie udała. Posadził Carrie na krześle, uklęknął przed nią i zaczął ją pieścić. Całował jej nogi, brzuch... - Ale ktoś może tu przyjść - zaprotestowała resztką zdrowego rozsądku. - Nikt nam nie będzie przeszkadzał - zapewnił, nim się do niej przytulił. R S