Przełknęła ślinę, nie wiedząc, czy kolejne słowa przejdą jej przez
ściśnięte gardło. – Wybacz mi, John. Nie chciałam... Nie sądziłam... Proszę, nie. Nie zwrócił uwagi na jej błagania i podszedł do niej z tyłu. – Mógłbym cię teraz zabić. – Schylił się, a ona poczuła na szyi jego oddech. – To byłoby za łatwe. I wyjątkowo łagodne, a nawet przyjemne, gdy się pomyśli o tym, co mi zrobiłaś. Gwałtowny szloch wstrząsnął jej piersią. Jak mogła sądzić, że Richard czy ktokolwiek inny zdoła ją ochronić przed Johnem?! – Świetnie – ucieszył się. – Widzę, że nareszcie zaczynasz coś rozumieć. Wiesz już, że nie można mnie pokonać, bo walczę o sprawiedliwość. – Zaśmiał się złowieszczo, budząc w niej jeszcze większe przerażenie. – Winni muszą ponieść karę. Tak jak twoja matka. I Clark Russell. Podniosła oczy, a on zaśmiał się ponownie. – Tak, moja droga. Wtrącili się w nie swoje sprawy i musiałem im wymierzyć sprawiedliwość. – Nie – szepnęła słabym głosem, czując, że ból narasta w jej piersi. – Nie!!! – Ależ tak. – Wbił jej lufę w szyję, tak że musiała mocno odchylić głowę. – Nie wyglądało to ładnie, ale przynajmniej szybko się skończyło. Ze względu na ciebie nie chciałem, żeby cierpiała. Julianna zaczęła płakać ze strachu. Z jej powodu zginął Richard, matka i Clark Russell. Co ona takiego zrobiła? – Przestań – polecił, marszcząc brwi. – Sylwia nie jest warta twoich łez. Nie była dobrą matką. To ja się tobą opiekowałem. To nade mną powinnaś płakać. Tylko nade mną. Zwolnił kurek i wsadził pistolet za pasek, a potem przykucnął naprzeciwko niej. Wziął jej twarz w dłonie, zaciskając palce tak mocno, że Julianna musiała na niego spojrzeć. – Jesteś młoda i głupia. Łatwo ulegasz wpływom złych ludzi. Wiem, że to wszystko nie twoja wina. – Mówił wolno i cierpliwie, jakby przemawiał do niegrzecznego i mało rozgarniętego dziecka. – I właśnie z tego powodu mógłbym ci tym razem wybaczyć. Ale tylko mógłbym... Wstrzymała oddech. Nagle ujrzała światełko w tunelu. Będzie żyła. Starając się zapomnieć o strachu i żalu, zaczęła zastanawiać się nad jego słowami. – Co... mam zrobić, John? Jak naprawić to, co zrobiłam? – Położyła dłonie na jego rękach. Uśmiechnął się i ścisnął ją mocno. – Chcę mieć z powrotem moją małą dziewczynkę. Brakuje mi jej, Julianno. – Pochylił się jeszcze bardziej i musnął wargami jej usta. – Brakuje mi tego, co kiedyś nas łączyło. Gdy dotarło do niej, co proponuje, zachciało jej się rzygać. Zdusiła jednak ten odruch siłą woli. Dobry Boże, jak on to sobie wyobraża? Jak może znowu pokochać Johna Powersa, kiedy zobaczyła, jakim jest potworem? Jak?! Przez chwilę zastanawiała się, czy nie powiedzieć mu prawdy. Tego, że się go brzydzi i wolałaby umrzeć, niż do niego wrócić. Nie, nie mogła. To również byłoby kłamstwo. Bo nie chciała umierać. Pragnęła dalej żyć, a to była jej jedyna szansa. Pochyliła się więc i oparła głowę na jego piersi. – Tęskniłam za tobą. – Kłamstwo zabrzmiało nie tylko naturalnie, ale aż skrzyło się emocjami. Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. – Chcę znowu być twoją małą dziewczynką. Chcę być wyjątkowa.